Hejoo!
Tutaj Oleńka. Oto mam dla was nowy 1 rozdział z nowego Dramione. Opowiada Hermiona, ale historia będzie opisywana w formie trzecio osobowej. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
No, więc, ZAPRASZAM.
*****
Gwar, jaki panował na Pokątnej był dzisiaj chyba dwa razy większy niż zwykle. Jakby wszyscy zmówili się, aby dziś zakupić potrzebne do zaczynającej się za 7 dni szkoły, rzeczy. Pośród krzątających się po ulicy ludzi, można było zauważyć czarnowłosego chłopaka, którego imię i nazwisko znał cały świat czarodziejów oraz kasztanowłosą dziewczynę nieprzypominającej już kujonki z wielkimi zębami. Jej szopę, zastąpiły brązowe fale spływające jej kaskadami prawie do pasa. Tą dwójką byli oczywiście Harry James Potter i Hermiona Jean Granger. Oboje postanowili powrócić we wrześniu do Hogwartu, aby ukończyć edukację. Chociaż Harry i bez skończenia szkoły mógłby zostać nawet Ministrem Magii, chciał zasłużyć na swoją pracę nie nazwiskiem, a wynikami. Hermiona oczywiście chciała zdać OWUMty z jak najlepszymi wynikami jak na Prefekta Naczelnego przystało. Od tygodnia miała w swoim posiadaniu błyszczącą odznakę Prefekta z godłem Gryffindoru. Była znana jak najlepsza uczennica od niepamiętnych czasów oraz jako jedna ze ZŁOTEGO TRIO, które już nigdy nie będzie triem.
*POCZĄTEK WSPOMNIENIA*
-Możesz wracać do domu. Dziękuję za pomoc i do zobaczenia we wrześniu.-powiedziała bibliotekarka do Gryfonki.
Podczas odbudowy zamku właśnie jej miała Hermiona pomagać. Ucieszyła się z tego powodu, ponieważ była jedną z nielicznych, których lubiła pani Prince, ale również z powodu, że biblioteka była jednym z jej ulubionych miejsc. Poukładanie całego księgozbioru, było bardzo pracochłonne i miały na to cały miesiąc. Jednak wspólnymi siłami udało im się uprzątnąć bibliotekę w niecałe dwa tygodnie. Ten czas niesamowicie szybko zleciał i nim się Gryfonka obejrzała nastał wieczór poprzedzający wyjazd ze szkoły. Z zadowoloną miną minęła bramę Hogwartu i skierowała swoje kroki do Hogsmeade, gdzie uczniowie odbudowujący szkołę mieli zapewniony nocleg. Po 20 minutach marszu dotarła do maleńkiej kawiarenki, gdzie, co wieczór zaopatrywała się w kawę i ciasto. Miała właśnie otwierać drzwi, ale te otworzyły się z drugiej strony. Stanął w nich jej chłopak Ronald Weasley całując namiętnie jakąś dziewczynę. Był tak zajęty, że nawet nie zauważył zszokowanej Hermiony.
-Ron! Co ty do cholery robisz!? I co to za lafirynda? Ty... Ty... TY, ŹDZIROWATA GNIDO! Jak mogłeś mi to zrobić? JAK? Ja się pytam?-wyrzuciła z siebie, sama zdziwiona swoim słownictwem.
-Hermiś... To nie tak jak myślisz...-próbował udobruchać swoją dziewczynę Ron.
-Nie waż się do mnie mówić Hermiś. Z nami KONIEC! Nie nawidzę Cię. Jesteś dla mnie nikim.-zakończyła swój półroczny związek pewnym głosem, jednak jej serce i dusza krwawiły.
Nie zważając na niczyją opinię, a szczególnie grupki, która zebrała się po usłyszeniu krzyku podeszła do swojego byłego już chłopaka i dała mu z liścia w twarz. Potem niewzruszona odeszła od całego zamieszania i udała się nad jezioro. Usiadła pod swoim ulubionym dębem w Hogwarcie i popatrzyła w dal. Nie uroniła nawet łzy, wyszeptała tylko:
-Dziękuję, Malfoy!
*KONIEC WSPOMNIENIA*
Hermiona pogrążona w swoich myślach nie zauważyła, kiedy wchodzili już do jej ukochanego sklepu "Esów i Floresów". Pewnym krokiem weszła do środka, a tuż za nią Harry.
-Miona, masz może...-zaczął niepewnym głosem Potter.
-Listę książek. Oczywiście. Czasem zastanawiam się, co ty byś beze mnie zrobił.-uśmiechnęła się i podała listę sprzedawcy.- Wszystkie dwa razy oprócz runów. I jeszcze wróżbiarstwo. Po co ty to w ogóle zdajesz?-to ostatnie skierowała do Harr'ego
-Wiesz, że chcę być aurorem, a bez wróżbiarstwa nic z tego.-rzekł niepocieszony czarnowłosy.
-Wasze książki. 50 galeonów się należy.-przerwał ich konwersację sprzedawca.
Hermiona podziękowała człowiekowi, zapłaciła, a zakupione wcześniej książki wcisnęła w ręce Harr'emu.
Chłopak westchnął cicho, ale nie chciał się kłócić z przyjaciółką. Od czasu jej rozstania z Ronem zmieniła się, z tego, co mu powiedziała była na przerzedzaniu włosów czy jakoś tak. Wyrzuciła swoją garderobę, a zamiast powyciąganych swetrów nosiła dopasowane bluzki, sukienki i marynarki.
-Kogo ja widzę? Bliznowaty Zbawca Świata i Długozębna.-już od progu usłyszeli głos pełen drwiny, a ich oczom ukazał się nie, kto inny tylko Draco Malfoy.- A gdzie macie tego głąba Wieprzleja? Czyżby był tak głupi, że go nie przyjęli? Podróbka czarodzieja.
-Nie twój interes Malfoy.-warknęła w jego stronę, Hermiona.
-Skąd wiesz? Nie podchodź tak, blisko, bo mnie jeszcze szlamem ubrudzisz.- wyszeptał jej prosto w oczy Dracon.
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, pełnym nienawiści i pogardy z obu stron.
-Odwal się od Hermiony, Malfoy.-odezwał się przerywając ich kontakt wzrokowy Wybraniec.
-Bo, co mi zrobisz? Już się boję.-Draco świetnie się bawił widząc minę Granger.
-Harry, nie przejmuj się tym napompowanym swoim ego arystokratycznym, zarozumiałym palantem. Chodź, chciałeś przecież kupić nową szatę.-wyrzuciła z siebie i zostawiła osłupionych chłopaków samych.
Stali tak chyba z pięć minut osłupieni wypowiedzią Hermiony. Byli zdziwieni? To za mało powiedziane. Czarnowłosy był naprawdę dumny ze swojej przyjaciółki, a blondyn? Blondyn był zdziwiony jej przemianą. Tak, zdziwiony to dobre określenie. Pierwszy swoją szczękę podniósł Potter i podążył do sklepu Madame Malkin, widząc właścicielkę rozmawiającą wesoło z panną Granger.
Draco stał jeszcze chwilę w tym samym miejscu zastanawiając się nad przemianą Gryfonki. Słyszał o jej nagłej zmiana, ale żeby aż tak? I nie chodziło mu tylko o charakter. Zmieniła styl ubierania się na bardziej dziewczęcy?. Nie miała też tej szopy na głowie. Musiał przyznać, że wyładniała, nabrała kobiecych kształtów i miała spore szanse mieć wianuszek fanów w Hogwacie. Skończył myśleć o Gryfonce. Jak to brzmi, szczególnie, jeśli chodzi o Dracona Malfoy'a. Ruszył pewnym krokiem po ulicy, skręcił w uliczkę niedaleko banku Gringotta. Po przejściu około stu metrów stanął przed szarym, dwupiętrowym budynkiem i delikatnie otworzył mahoniowe drzwi. Redakcja Proroka Codziennego, znanej gazety czarodziejów mieściła się właśnie w tym budynku. W środku dostrzec można było pełno szkła. Biura pooddzielane były szklanymi ściankami na wysokość może półtora metra. Młody Malfoy skierował swe kroki do szklanego gabinetu znajdującego się gdzieś w głębi korytarza. Zastukał do drzwi z tabliczką
Lizzy Harrison
redaktor naczelna
Wszedł na tyle głośno, aby właścicielka gabinetu go usłyszała i zwróciła na niego uwagę. Nie siląc się na uprzejmość, usiadł na krześle naprzeciw Harrison, która okazała się niską, szczupłą blondynką uczesaną w koński ogon oraz posiadającą piękne, duże, zielone oczy. Arystokrata rzucił na jej biurko wymiętą, zapisaną kartkę, wcześniej wyciągniętą z marynarki.
-Bez żadnych danych. Jutro?-powiedział z zawadiackim uśmiechem.
-Dla ciebie wszystko.-powiedziała kobieta.-Kuzynku-dodała i zmierzwiła chłopakowi włosy.
-Dzięki Lizz, jesteś wielka i cudowna.-odparł na odchodne i wyszedł z gabinetu kuzynki.
***
Chwilę potem siedział już w kawiarni ze swoim najlepszym przyjacielem Blaise'm Zabini'm. Był rozradowany załatwieniem ważnej dla niego sprawy, ale, to była tajemnica. Wyprał, więc twarz z emocji i słuchał przyjaciela.
-Smoku, nie zgadniesz, kogo dziś widziałem.Mała podpowiedź: pewną Gryfonkę i muszę Ci powiedzieć, że zmieniła się na lepsze.-opowiadał zafascynowany Diabeł.
-Granger?-zapytał z wyczuwalną nadzieją Dracon, a jego oczy zastąpiły się iskierkami radości.
-Niee? Chodziło mi o Weasley'ównę. Mówię Ci, jest piękna. Olśniewająca.-zakończył rozmarzonym tonem Zabini.
-Nieźle Cie wzięło stary.-mruknął widząc minę przyjaciela, choć jemu zbierało się na wymioty.-Ale wiesz przecież, że ona jest zdrajczynią krwi?
-Draco, wojna się skończyła, nie ma Czarnego Pana, świat nie dzieli się na szlamy i arystokratów. Te czasy minęły, i widzę, że ty też nie będziesz wierny rodzinnej tradycji, co do czystości krwi.-poruszył sugestywnie brwiami.- Nigdy nie sądziłem, że ty dostrzeżesz jakieś zmiany w wyglądzie osoby, którą przez tyle lat nazywałeś szlam. Oj, Smoczku bylebyś się nie zakochał.-Ale widząc minę kolegi dodał.-Ja tylko ostrzegam.
-Skończyłeś? Zmieńmy temat. Od kiedy podoba się Ci się ta Ruda powiedział z ironicznym uśmieszkiem.
Uśmieszkiem, którym od dawna obdarzał pewną szlame. Tylko, cholera, czemu on o niej myśli. Nagle usłyszał znajomy głos:
-Zabini, jak mogłeś mi to zrobić? Nie wystarczam Ci? Dlaczego? Byliśmy tacy szczęśliwi.-krzyczała Pansy Parkinson, aby wszyscy w koło zwrócili na nich uwagę.
Jedno, co trzeba przyznać, Pansy była świetną aktorką. Widział, że powstrzymuje się przed parsknięciem śmiechem. Uwielbiała być w centrum uwagi i wykorzystywała na to każdą chwilę. Po wojnie zmieniła się. Zmyła kilo tapety, odkochała się w Malfoy'u a i nawet się z nim i Zabinim zaprzyjaźniła. Jako przyjaciółka była naprawdę wspaniała, ale ostatnio dziwnie się zachowywała, nawet jak na nią. Była tajemnicza i drażliwa.Zakochała się? Tylko w kim?-rozmyślał Dracon patrząc na tą nędzną parę aktorów.
-Pansy, kochanie! To nie tak jak myślisz.-załapał gadkę Ślizgonki, Zabini.
Dracon widząc minę przyjaciół niemogących wymyśleć kwestii postanowił ich jakoś uratować.
-KONIEC PRZEDSTAWIENIA! Ludzie rozejść się.-krzyknął i usiadł przy stoliku.
Po chwili dołączyli do niego przyjaciele, zamówili po piwie kremowym i oddali się dyskusji.
***
Pierwsze promienie słońca obudziły kasztanowłosą Gryfonkę śpiącą w fiołkowym pokoju. Hermiona otworzyła oczy, przeciągnęła się i podeszła do okna, aby wpuścić swoją paczkę. Mała, czarna sówka przyniosła jej Proroka. Usiadła na łóżku i przekartkowała gazetę. Oprócz kilku nudnych artykułów o współpracy pomiędzy czarodziejami, zauważyła penem ogłoszenie, które przyciągnęło jej uwagę.
Szukam osoby, do korespondencji. Jeśli jesteś zainteresowana to napisz.
Jestem 18-latkiem. Najlepiej, żebyś była dziewczyną.
Adres: Butterfly 45, Londyn, Drag.
Hermiona, do końca wakacji miała się nudzić a może znaleźć kogoś do korespondencji. Przemyślała wszystkie za i przeciw. Wzięła pergamin pióro i nabazgrała kilka słów na papierze.
Hej, Drag
Jestem zainteresowana korespondencją. Mam 18 lat i mów na mnie Little.
Pozdrawiam, L.
Skończyła, otworzyła klatkę swojego pupila, Liryca i podała mu list mówiąc adres. Teraz pozostało jej tylko czekać na odpowiedź.
_-_-_
Macie pomysł, z kim będzie korespondować Mionka?
Dalej jest chaotycznie, ale już zdecydowanie łatwiej wszystko zrozumieć ;)
OdpowiedzUsuń1) Liczebniki piszemy literkami, a nie wstawiamy cyfry. Mam na dzieję, że zrozumiałaś, o co mi chodzi.
2) Emocje, więcej emocji.
3) Opisy pomieszczeń, otoczenia itp. Nie chodzi o to, żeby połowę rozdziału zajmował opis np. pokoju Hermiony, ale miło by było, gdybyś napisała parę słów, które ułatwiłyby nam wyobrazić to sobie.
4) Używaj mniej tych potocznych słów, zastępuj je tymi "egzotycznymi", bardziej literackimi sformułowaniami.
No to chyba tyle.
Ach, jeszcze jedno. Szablon. Ludzie są z reguły wzrokowcami, więc uwagę przykuje jakaś ciekawa grafika. Polecam Ci szabloniarnię dotyk-magii.blogspot.com, a zwłaszcza jedną z dziewczyn, Sherlockową ;)
Mimo tych paru błędów podoba mi się rozdział i czuję potencjał w tym opowiadaniu ^.^
Ściskam, em. \
talis-vita.blogspot.com
potterowskie-co-nieco.blogspot.com
Cudowny! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :*
OdpowiedzUsuńPisze Drag więc myślę, że Draco <3
Pozdrawiam Vik. A.
-----
http://istnienie-dramione.blogspot.com
Witaj ponownie :)
OdpowiedzUsuńTutaj również mam parę uwag - no ale to ja. Cóż poradzić, lubię się czepiać i publicznie raczej nie "słodzę", prędzej już objeżdżam z góry nad dół. A Ty dostąpiłaś wątpliwego zaszczytu bycia osobą, na której zawiesiłam swe oczęta. Mam nadzieję, że jakoś to przeżyjesz, bo chcę zostać tutaj do końca...
Po pierwsze: sam wstęp do rozdziału. Drugie zdanie. Czytaj na głos. I co? Czyżby coś nie grało? No właśnie. Poza tym "No więc zapraszam". Co tu robią przecinki to osobna sprawa. Nie słyszałaś, że nie powinno się zaczynać zdania od "no więc" i podobnych? Uff, czepiam się. Nieważne.
Drugie (mam nadzieję, że nie wyjdzie mi z tego dekalog...): Cały tekst mi się zlewa. Brakuje wcięć na ich początkach akapitów. Nawet nie wiesz, jak to utrudnia czytanie. Fakt, nie możesz też tego posiatkować, ale w ten sposób bardzo męczą się moje oczka. I z pewnością nie tylko moje.
Trzecie: cyfry w opowiadaniach SŁOWNIE.
Czwarte: owutemy, nie OWUMty
Piąte: Złotego Tria nie trzeba pisać caps-lockiem
Szóste: Błagam, prawie padłam na zawał, widząc *początek wspomnienia*. Proszę, nigdy więcej tak nie rób. Wystarczy, że zaznaczysz przerwę w tekście. Jeszcze gdyby było same "wspomnienie", przeżyłabym, ale jeszcze z tym "początkiem"?! Nie mów mi tylko,
że zaraz ujrzę jego koniec...
No ale dobrze, kończę wypisywanie takich szczegółów, żeby komentarz nie osiągnął przesadnej długości... Jeszcze trochę, a zacznę wypisywać wszystkie poprawki, jakie bym wprowadziła... Nie słuchaj mnie. Bredzę z niewyspania...
A tutaj nie mogę się powstrzymać. Dlaczego Hermiona mówi do Rona "ździrowaty"? Zazwyczaj ten jakże uroczy epitet jest używany odnośnie stworzeń płci żeńskiej i dziwnie brzmi, gdy kierujesz go do chłopaka (chyba że o czymś nie wiem?).
Jeszcze nie rozumiem, za co ona podziękowała Draconowi. To odrobinę niejasne.
Następne: wydaje mi się, że to trochę za drogo - aż 50 galeonów za książki? Rozumiem, nie są one tanie, ale w końcu za samą różdżkę płaci się 8-11. Jeszcze nie rozumiem, jaki związek ma aurorstwo z wróżbiarstwem? Co, jeśli złapie się czarnoksiężnika, straszy się go ponurakiem? A może czyta mu z dłoni?
Trochę trudno wyszeptać coś komuś prosto w oczy. No i niestety mnie trochę rozczarowałaś, bo w co drugim opowiadaniu, w którym Autorka paruje Hermionę z Draco, dziewczyna zmienia się nie do poznania (nagle zamienia się w piękność, zmienia styl ubierania itd.).
Powiem szczerze: bardziej przypadł mi go gustu prolog :/
Pozdrawiam,
Francesca
http://hogwart-nieco-inaczej.blogspot.com/
Nie bij...Ogólnie rozumiem moje błędy, ale nie bij...Głównie w następnych rozdziałach będą przeważały listy, a potem się pokomplikuje...
Usuń