Translate

sobota, 5 lipca 2014

Uwaga!

Hej! Pozdrowienia z nad naszego Bałtyku :* Woda zimna jak diabli, ale ja nie o tym... Nowy rozdział dopiero ok.20.07.14r. *Oleńka*

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział trzeci.


Oto jest!

Pierwszy raz zapisałam cały rozdział w zeszycie! Dziś miałam wenę i dodaję. Mam nadzieję, że się spodoba! Komentujcie! Zapraszam, na blog mojej przyjaciółki Eli www.love-forgives-he-forgets.blogspot.com Zapraszam!

P.S.Co do rozdziału na dramione-przepraszam to będzie ok.20 lipca

Enjoy! :)

***

Podniosła wzrok, a jej czekoladowe oczy spotkały się z oczami koloru zielonego.

-Harry!-krzyknęła szatynka i zerwała się na równe nogi.-Co ty tu robisz?-zapytała po przywitaniu się z przyjacielem.

-Przyszedłem na imprezę? Tu jest przecież klub.-tłumaczył się pocierając skronie w geście zdenerwowania.

Hermiona była taka podekscytowana swoim babskim wieczorem, nie zauważyła nastroju chłopaka.

-To cudownie!-powiedziała ciągnąc Potter'a ku wejściu.-Ja umówiłam się z Ginny i Pansy. Może do nas dołączysz?-trajkotała jak najęta, póki nie stanęli przy wejściu.-Cholera, muszę czekać na dziewczyny, bo Pan ma nasze wejściówki.

-Herm, mam pewien pomysł. Może ja już wejdę i zajmę nam miejsce, a wy jak już wejdziecie to do mnie dołączycie?-zapytał potulnym głosem Harry.

Kobieta zastanowiła się nad propozycją przyjaciela. Z jednej strony, jeśli wejdzie to będą miały zapewnione miejsce siedzące, ale z drugiej strony on zostawi ją tu samą, samiusieńką, samą przed najbardziej obleganym barem w Londynie. Podczas jej przymyśleń, czarnowłosy wpatrywał się w nią takim wzrokiem, ze postanowiła się zgodzić.

-Zgoda. Spotkajmy się w środku.-powiedziała kiwając twierdząco głową.

-To, do zobaczenia.-cmoknął ją w policzek i zniknął w tłumie kłębiącym się przy wejściu.

Hermiona poprawiła swoją sukienkę, przeczesała ręką włosy i wypatrywała ponad tłumem dziewczyn. Pogoda lekko się załamała, zawiał wiatr sprawiający, że na odsłoniętych ramionach Gryfonki pojawiła się gęsia skórka. Zaczęłaby się pewnie trząść z zimna, ale z tłumu wyłoniły się dobrze jej znajome postacie. Jedna ubrana w różową sukienkę na naramkach z odsłoniętymi placami i czarne mega wysokie szpilki, swoje włosy upięła w kucyka. Była to oczywiście Ślizgonka, Pansy Parkinson. Drugą osóbką była rudowłosa, bo jakże by inaczej Ginevra Molly Wealsey. Ubrana w czarne spodenki i białą bluzkę, która eksponowała jej dekolt, przyciągała spojrzenia mężczyzn. Jej długie do pasa rude włosy, zostawiła rozpuszczone.

-Wyglądacie cudownie.-wydusiła szatynka patrząc na przyjaciółki.

-Ty również.-odpoarły chórem.

-Gotowe na imprezkę?-zapytała Pan, prowadząc koleżanki do wejścia.

Podała dobrze zbudowanemu, blondwłosemu ochroniarzowi trzy rażąco zielone wejściówki i gestem zaprosiła koleżanki do wejścia. Weszły do ciemnego korytarza oświetlonego za pomocą kilku białym lampką. Już w tym miejscu widać, że opinia najlepszego klubu w Londynie, nie jest zmyślona.

-Harry, obiecał zająć nam stolik.-poinformowała szatynka.

-Harry tu jest?/Harry tu jest!-powiedziały obie, jednak Pansy lekko się zarumieniła, co tym razem nie uszło uwadze panny Granger.

Pansy na wspomnienie o Harry'm rumieni się, a on na wspomnienie o niej też dziwnie się zachowuje.Ciekawe!-pomyślała, kiedy wchodziły do głównej części klubu. Całość podzielona była na trzy strefy. Na prawo od wejścia znajdował się spory bar oraz kilka stolików z miejscami stojącymi. Na wprost dziewczyn znajdował się wielki lśniący parkiet, na którego środku miał swoje miejsce DJ. Na lewo od wejścia, na podwyższeniu dało się zauważyć stoliki z kanapami obitymi czarną skórą. Właśnie przy jednej z takich kanap, czekał na nie Harry. Pierwsza zauważyła go Ginny i pognała do niego jak na skrzydłach. Po chwili cała czwórka siedziała przy stole, skąd mieli całkiem dobry widok na parkiet i tańczących ludzi.

-Idę do baru. Co chcecie?

-Whiskey.-odparła Ginny

-Dla mnie również.-powiedzała Pan

-Mi wystarczy lampka wina.-uśmiechnęła się Miona.

Chwilę później do stolika wrócił Potter niosąc zamówienia kobiet. Rozmawiali, śmiali się, pili. Po pięciu kolejkach Whiskey do ich stolika przyszli koledzy Pansy.

-Pan i Gryfoni.-usłyszeli ironiczny ton Dracona Malfoy'a

-Smoczuś, jak zawsze uroczy.-Mruknęła panna Parkinson.-Mam dziś doskonały humor i nie waż mi go psuć, więc jeśli chcesz naśmiewać się z moich przyjaciół to spadaj.

-Dobra, będziemy grzeczni.-powiedział Diabeł, siadając obok Rudej, a za jego przykładem poszedł Smok.

-Może zatańczymy?-zapytał Pansy, Harry.

-Chętnie.-odpowiedziała, wstając z kanap, a razem z Potter'em udać się na parkiet.

-Idę do baru, chcecie coś?-pytanie Bleis'a pozostało bez echa.

Draco? Herm? Ruda?-zapytał jeszcze raz.

-Nie, dzięki.-odpowiedzieli w tym samym momencie Smok i Miona, na co ona zarumieniła się.

-Idę do toalety.-powiedziała Ginny i zostawiła ich przy stoliku.

-Granger? Jesteś prefektem?-zagadnął Draco.

-Tak, a co?-warknęła Miona.

-Nic, a poza tym złość piękności szkodzi. Powiedz Blais'owi, że wraca sam.-uśmiechnął się i podszedł do długonogiej blondynki stojącej przy barze. W sumie pogodzili się, ze względu na Pan, ale wiedziała, że teraz ich kłótnie będą dla rozrywki.

*wspomnienie*

Siedziała na błoniach i odpoczywała po katalogowaniu ksiąg w bibliotece. Przymknęła oczy i zwróciła twarz ku słońcu. Nagle coś, lub ktoś odciął ją od ciepłych promieni.

-Ej! Co jest?-zapytała otwierając, przed którymi ukazał się blondwłosy arystokrata.-Czego chcesz?-warknęła.

Złość piękności szkodzi. Spokojnie Granger.-powiedział z zawadiackim uśmiechem.-Przychodzę z pokojowym nastawieniem.-usiadł obok niej i wyciągnął z kieszeni pudełko landrynek.

Patrzyła na niego jak na wariata. Czy to, na pewno był ten nadęty arystokrata? Może go podmienili? Przecież on nigdy by z własnej, nieprzymuszonej woli nie siedziałby obok szlamy.-myślała przyglądając się chłopakowi.

-Co się patrzysz?-zapytał głupio.-Pomyślałem, że skoro oboje przyjaźnimy się z Pansy to może...-urwał patrząc na jej jeszcze bardziej zdziwioną minę.-Może powinniśmy spróbować się tolerować? Co ty na to?

-Pan, cię przysłała?-zapytała, sądząc, że to jednym logiczna wersja.

-Ona, o tym nie wie.-odparł lodowatym tonem.-Zgoda?

-Zgoda. Dla Pansy.-powiedziała, zabierając mu landrynkę i podnosząc się z ziemi.

-Ale kłócimy się dalej?-zapytał z nadzieją.

-Nie prosiłeś o przyjaźń, więc tak wredna tchórzofredko.-powiedziała i udała się w stronę zamku

*koniec*

-Taa...-powiedziała przypominając sobie okoliczności ich pogodzenia.

-Gdzie masz Smoka?-usłyszała głos Blais, siadającego naprzeciw niej.

Pokazała mu ruchem głowy stronę, w którą odszedł Smok. Przypatrywała się dłuższą chwilę i dostrzegła go, był przyklejony do tej blondynki. Odwróciła wzrok i napotkała rozbawiony wzrok Diabła. Spojrzała na niego pytająco, a ten tylko wzruszył ramionami i wskazał głową kierunek. Spojrzała tam i zobaczyła dwójkę ciemnowłosych ludzi zajętych "sobą".

-Czy to?-zapytała Zabini'ego.

-Miłość nie wybiera.-powiedział, na co ona wybuchnęła śmiechem.

Blais był pierwszą osobą ze Slytherin'u, z którą Hermiona miała dobry relacje. Chodził razem z nią na rumy, i często spotykała go w bibliotece. Musiała przyznać, że był naprawdę ciekawym rozmówcą i zabawnym chłopakiem. Dał się lubić. Kiedy przestala się śmiać do ich stolika podeszła Gin. Usiadła obok Hermiony i mierzyła Blais'a złowrogim spojrzeniem. Po piętnastu minutach wrócili Harry i Pansy, cali czerwoni i wyczerpani.

-Ja wracam do domu.-powiedziała do Gin i pożegnała się z każdy, po czym wyszła z klubu i teleportowała się z cichym trzaskiem, wprost do swojego domu.

***

-Kocie...obudź się.-takie słowa obudziły Dracon'a ze snu.

Otworzył oczy i zobaczył nad sobą blondynkę, z którą spędził noc. Dziewczyna nachyliła się musnęła jego wargi wyszeptała coś w stylu "było cudownie" i wyszła zamykając cicho drzwi. Zamknął ponownie oczy, licząc na drogocenny sen jednak drzwi jego pokoju znów się otworzyły. Uchylił powiekę i od razu usiadł na łóżku. W jego pokoju była jego matka Narcyza Malfoy, przepraszam Black. Po wojnie rozwiodła się z mężem, który został skazany na dożywocie i wróciła do rodowego nazwiska.

-Dracon'ie musimy porozmawiać.-Mówiąc to podeszła do barku i za pomocą zaklęcia wylała cała Ognistą i inne trunki, nie zwracając uwagi na sprzeciw syna, kontynułowała.-Rozumiem, że jesteś młody, ale nie możesz mieć, co noc innej partnerki.Pamiętasz jak Ci mówiłam, że kobiety się szanuje?

-Pamiętam, ale one same chcę.-bronił się Malfoy

-To w takim przypadku, ty, jako gentelman powinieneś odmówić. I szanować je za nie same. Zrozumiano> Mam nadzieję, możesz dalej tak postępować, ale wtedy w tym domu Ognistej nie będziesz miał.-ruszyła w stronę drzwi, ale zanim wyszła rzuciła jeszcze słodko.-Za 10 minut śniadanie, synu.-zamknęła stanowczo drzwi.

Wiedział, że z matką nie należy dyskutować, ale ona wylała jego Ognistą. Jak ona mogła? No jak?

Zwlekł się z łóżka, powlekł się do szafy, wyciągnął ubrania i skierował swe kroki do łazienki. Po około 10  minutach był już w jadalni na śniadaniu.

-Co zamierzasz dziś robić?-zapytała go matka.

-Nie wiem jeszcze, chyba odwiedzę Mental'a, wyjeżdżam do szkoły, więc chce się nim nacieszyć.-powiedział i w ciszy oboje jedli śniadanie.

***

Budzik obudził Hermionę Granger, wyłączyła go, wstała z łóżka, sprawdziła pocztę, licząc na list od Draga, jednak nic nie dostała. Zabrała ubrania i poszła do łazienki. Przed ubraniem, namydliła się czekoladowym żelem pod prysznic i umyła włosy. Po tych wszystkich czynnościach związała swoje wcześniej suszone włosy w niską kitkę i ruszyła do kuchni. Szybko zjadła kanapki i popiła kawę. Wróciła jeszcze do sypialni, zabrała toczek i teleportowała się pod Londyn.

Weszła do dużej stajni w kolorze beżu i skierowała swe kroki do biura właścielki.Przywitała się z nią i wyprowadziła swojego konia 10-letniego, wałacha rasy Furioso. Przeczesała czarną jak heban sierść Archer'a i wyczyściła kopyta.

-O, Mental! Twój pan idzie.-powiedziała właścicielka dobytku, pani Jemma do konie czystej krowi arabskiej o siwym umaszczeniu.

-Nigdy nie poznałam go, ale konia ma pięknego.-uśmiechnęła się Hermiona i pogłaskała Mental'a po siwym pysku.

Odwróciła głowę, aby zobaczyć, kto jest właścicielem tego pięknego stworzenia, jednak, kiedy jej spojrzenie skrzyżowało się z oczami mężczyzny z ich piersi w tym samym czasie padło jedno słowo:

-TY?!