Translate

niedziela, 15 czerwca 2014

Miniaturka 2- Pokochasz mnie?


Hełoł, nudzi mi się! To bardzo ważna dla Was wiadomość, prawda? Mniejsza z tym, tam przeglądam strony z ubraniami i wpadłam na pomysł na pewną miniaturkę. Co trzeba było robić, usiadłam przy biurku, otworzyłam bloggera i oto jest!

***

-Herm, za 2 minuty wchodzisz!- słyszę krzyk reżyserki pokazu.

Cholernie się denerwuje, jeszcze tylko ta długonoga szatynka i ja! To nie mój pierwszy pokaz, a właściwie, który? 10? 100? 500? Sama nie wiem. Ale posłuchajcie jak to się wszystko zaczęło.

***

Jak ja się dałam na to namówić Ginny? Zabiję ją! Ukatrupię, chociaż nie, nie zrobię tego Harr'emu. Ale ja się pytam jak to się stało, że za... Na Merlina, już 11.50! Za 10 minut mam spotkanie w agencji modelek! Ja, Hermiona Granger, zgłosiłam się tam prawie dobrowolnie. Niedorzeczne! Coś mi się musiało stać, może jakiś urok albo coś? Hermiona Granger biegła ulicami Nowego Jorku, w poszukiwaniu Agencji Modelek "BOSS". Miała umówione spotkanie, na godzinę 12.00, a wskazówki na jej złotym zegarku, który dostała od Ginny na urodziny wskazywały godzinę jedenastą pięćdziesiąt siedem. Spóźnię się, na pewno i wtedy mnie nie przyjmą! -myślała kasztanowłosa osiemnastoletnia dziewczyna.-Jaka ja głupia, przecież istnieje coś takiego jak teleportacja! Szybko sobie o tym przypomniałam, naprawdę.-wściekała się, kiedy skręcała w pierwszą, lepszą uliczkę. Wbiegła, licząc na miejsce odludne, jednak jej wzrok przykuł wielki, raczej ogromny neon z napisem " Agencja Modelek i Modeli BOSS". Trafiła, przyspieszyła kroku na tyle ile jej na to pozwalały czarne 12-sto centymetrowe szpilki. Zmachana otworzyła drzwi i weszła do recepcji. Wszystko było tu białe, oprócz czarnej nazwy agencji na ścianie oraz ciemnoskórej recepcjonistki. Kasztanowłosa otworzyła usta z zachwytu, lecz po chwili na ziemię sprowadził ją głos recepcjonistki.

-Panna, Granger?-zapytała uśmiechając się na widok zdyszanej dziewczyny.

-Ta..ak.-wydyszała.

-Prezes już na panią czeka.-powiedziała i wskazała korytarz obok jej biurka.

Hermiona pokiwała głową i udała się we wskazane miejsce. Zapukała a kiedy usłyszała wyraźną zgodę na wejście otworzyła drzwi. Oślepiło ją światło pochodzące z białej, jak wszystko w tym pokoju lampy. Zmrużyła oczy i zauważyła siedzących przy szklanym stoliku mężczyzn ubranych w dobrze skrojone garnitury. Jeden z nich, podniósł się z miejsca i wyciągnął do niej dłoń.

-Adrian Bruce, dyrektor Agencji "BOSS". To ja się z panią kontaktowałem w sprawie naszego dzisiejszego spotkania.-podała mu rękę w geście przywitania i uśmiechnęła się nieśmiało.

-Bardzo cieszę się, że podobało się panu moje portfolio i zrozumiałam z tego, co pan mówił, że jest możliwość, aby pana agencja podpisała ze mną kontrakt.-powiedziała swoim w miarę poważnym głosem, jednak ciągłe się uśmiechała.-Po oczywiście przeprowadzonej rozmowie i zapoznaniu ze mną.-dodała, widząc lekki szok na twarzy pana Bruce.

-Jest pani naprawdę zapoznana z zasadami panującymi w modelingu.To naprawdę nie codzienne dla osoby, która nigdy nie miała z nim nic wspólnego.-Odwzajemnił jej uśmiech Adrian i wskazał miejsce, przy stoliku, przy którym siedział jeszcze jeden z mężczyzn.

-Panno Granger, pozwolę, że przedstawię Pani, naszego dyrektora do spraw rekrutacji, pana Blaisa Zabini'ego.-Powiedział dyrektor, kiedy brunetka zajęła już miejsce siedzące.

Teraz, po chwili go poznała. Zabini nie zmienił się, od czasów szkoły. Chociaż może trochę, przecież był jedną z ważniejszych osób w Agencji.

-Adranie, my się z panną Granger znamy.-uśmiechnął się do niej czarnoskóry.

-Naprawdę?-zapytał dziewczyny, jakby nie wierzył chłopakowi.

-Tak, to prawda. Chodziliśmy razem do szkoły.-potwierdziła słowa szatyna, Hermiona co wywołało wielki uśmiech na twarzy Bruce.-Tylko się nie naiwdzieliśmy.-dodała w myślach.

-To, cudownie! Ale zacznijmy naszą rozmowę.-uciął temat ich edukacji, Adrian.- Muszę przyznać, że bardzo podobały się twoje zdjęcia, które nam prysłaś. Byłaś na nich taka... magiczna.-powiedział.-Wiem, co mówię, i choć zdjęcia widać, że były robione jak sądzę przez amatora byłaś na nich bardzo naturalna i zataczałaś taką atmosferę tajemniczości.-dodał widząc zarumienioną dziewczynę.-Chciałbym zobaczyć jak chodzisz, zanim podejmiemy decyzję.

Hermiona wstała, otrzepała swoje czarne rurki z niewidzialnego pyłu i podeszła do lustra. Poprawiła włosy i ruszyła do przodu. Zatrzymała się przed stolikiem, obróciła się z gracją i wróciła do miejsca skąd zaczęła swój "spacer".

-Mi się podoba. Co sądzisz Blaise?-zapytał współpracownika, prezes.

-Myślę, że byłaby idealna do nowej kolekcji JESIEŃ/ZIMA Prady, pasuje idealnie do tego, czego główny projektant szukał.-uśmiechnął się tajemniczo.

I potem poszło już gładko. Podpisanie kontraktu, pierwszy pokaz dla Gucci, sesje zdjęciowe i tak minęło pierwsze pół roku. Hermiona od 6 miesięcy żyła na walizkach, jej domem były hotelowe pokoje.

***

Pakowała właśnie ostatnie rzeczy do ogromnej szkarłatnej walizki, kiedy do pokoju numer 813 w Hotelu Plaza Athenee weszła wysoka kobieta ubrana w krótki czarny płaszcz, białe szpilki oraz duże czarne okulary na nosie. Jej proste czarne włosy związane były w koka z boku głowy. Była to Elizabeth Moore, prywatna menagerka jednej z największych objawień modelingu tego roku, Hermiony Granger.

-Łabędzio szyjko*, skończyłaś już? Za 10 minut jedziemy na lotnisko, a stąd do Mediolanu, a tak wyczekiwany przez wszystkich pokaz kolekcji JESIEŃ/ZIMA Prady, którego główną modelką będziesz TY!-kobieta usiadła na łóżku i popatrzyła zaa okularów na podopieczną.

-Tak, już prawie skończyłam pakowanie. A wiesz czy moi przyjaciele dostali zaproszenia?-zapytała czekoladowoka.

-Wszyscy, o których wspomniałaś. Harry i Ginerva Potter,  Teodor Nott i Pansy Parkinson oraz Ronald Weasley.-uśmiechnęła się i podała Hermionie złote szpilki.-Prezent na udany pokaz od Christiana.

Panna Granger przyjęła prezent i uśmiechnęła się otwierając pudełeczko doczepione do szpilek.

Hermion, pokaż im, na co cię stać. A jak im się nie spodoba to pokaż im środkowy palec.

A to prezent na początek kariery, tylko o mnie nie zapomnij.

Christian  Loboutun.

Oderwała pudełeczko z listem i wsadziła do kieszeni swojej skórzanej ramonezki od Gucci'ego, na nogi włożyła złote szpilki od Laboutina, wstała, wygładziła swoją małą białą od Dolce&Gabanna, wzięła dużą czarną torbę też od Gucci'ego i wyszła z pokoju, pozostawiając Elizę z jej walizką.

Wyszła z hotelu tylnym wyjściem, aby nie wzbudzać wielkiej sensacji i wsiadła do taksówki. Po krótkiej chwili dołączyła do niej Elizabeth i obie ruszyły na lotnisko.

***

Za chwilę miała poznać człowieka, dzięki, któremu będzie otwierała ten pokaz. Za chwilę miała wejść do najbardziej strzeżonego pomieszczenia w całym domu mody PRADA, do szkicowni jej głównego projektant. Przełknęła ślinę i otworzyła ogromne, rzeźbione drzwi. To, co tak zobaczyła, a właściwie, kogo tam zobaczyła przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Pośród manekinów ubranych w wykonane już projekty nowej kolekcji kręcił się nie, kto inny, ale Draco Malfoy. Kiedy zamknęła drzwi podniósł wzrok, a jego usta wykrzywiły się w geście zdziwienia.

-Ty masz być tą główną modelką? Czy Diabeł postradał zmysły?-powitał ją "ciepło"

-Mi też się to nie podoba Malfoy.-Odpoarła zgodnie z prawdą.

-Ale cóż nie mamy czasu. Widzisz to cudo?-wskazał na suknię obok siebie.-To jej projekt, który dziś zaprezentujesz.

A owe cudo było suknią wieczorową z lejącego, złotego materiału z odkrytymi plecami i koronkowym dekoltem. Pod biustem była ściągnięta szkarłatną wstęgą, która z tyłu związana była w szeroką kokardę. Gdyby widział ją jakiś czarodziej uczący się kiedyś w Hogwarcie, z pewnością powiedziałby, że ową suknię zaprojektował jakiś Gryfon, a zpewnością nie Ślizgon.

-Co, mowę Ci odjęło?-zapytał Draco, widząc zachwyt w oczach byłej Gryfonki.-Pprzebieraj się i zobaczymy jak leży.

***

Hermiona uśmiechnęła się na wspomnienie dzisiejszej, porannej rozmowy z Malfoy'em o sukni, która jak się okazało była szyta jakby na miarę dla niej. Nie mogła zaprzeczyć, że w szkole nic nieczuła do Dracona, ale ich miłość nie miałaby szans. Gryfonka i Ślizgon. Szlama i Arystkorata. Czasem skrycie o tym marzyła, a teraz ta suknia. Właśnie ją miała teraz na sobie i zaraz będzie zaczynać pokaz kolekcji JESIEŃ/ZIMA domu Prada.

-Już!-usłyszała i wyszła na wybieg, oświetlony wieloma reflektora i błyskami fleszy reporterów.

***

Od czasu pamiętnego pokazu nie widział jej, a minęły od niego już 4 lat. Za  półgodziny miał się zacząć zjazd z okazji 5 rocznicy wygrania Bitwy o Hogwart. Miała być tam honorowym gościem. Od tamtego poranka, myślał o niej każdego ranka i z myślą o niej robił każdy swój następny projekt. Jednak takiej figury jak ona nie miała żadna z jego późniejszych modelek, albo za chuda tak, albo za gruba gdzie indziej. Żadna nie była idealna, nie była taka jak ona, nie była nią. Zmierzwił włosy i teleportował się do Hogwartu. Po godzinie skończyły się przemówienia gości, Potter'a oraz Waeasley'a a jej dalej nie było. Kiedy stracił już całą nadzieję, usłyszał trzask tak charakterystyczny dla teleportacji. Zwrócił swój wzrok ku wejściu i naglą JĄ zobaczył. Ubrana w długą, wieczorową suknię z lejącego materiału w kolorze płynnego złota przypasaną w pasie szkarłatną wstęgą. On skądś znał tę suknię, on ją zaprojektował. Słyszał, że ktoś ją kupił za strasznie dużo pieniędzy, ale nie sądził, że to ona. Ona ją kupiła. ONA kupiła JEGO suknię. Kolejne godziny mijały, a on na cały czas ją obserwował. Tańczyła  z Potter'em  i Weasley'em oraz kilkoma innymi. Wreszcie zabrzmiał kawałek, do którego tańczyli reprezentacji Szkół na Balu w 4 klasie. Przepchnął się przez tłum, aż do jej stolika. Musiał z nią zatańczyć. Pragnął tego, pragnął jej.

-No, no Granger. Ładna suknia.-rzucił i stanął za nią.

-Naprawdę?-zapytała kokieteryjnie.

-Tak, zatańczysz?-zapytał podchodząc bliżej i łapiąc ją w tali.

-Pokochasz mnie?-wyszeptała.

-Mów głośniej.-powiedział, jednak dobrze słyszał, co powiedziała.

-Nic, nic nie mówiłam.-zarumieniła się.

-Alesz doskonale słyszałem, pytałaś czy Cię pokocham i odpowiem NIE!-rzucił i obrócił nią.

Łzy zaszkliły się w jej oczach i rzuciła się do w stronę wyjścia, jednak on przytrzymał ją za nagarski  i obrócił od siebie.

-Nie pokocham Cię, bo już od dawna Cię kocham.-powiedział i wpił jej się w usta w długim, namiętnym, ale delikatnym pocałunku.

 

piątek, 13 czerwca 2014

LIEBSTER AWARDS

NOMINOWANA PRZEZ: Paradise

1. Od jak dawna piszesz opowiadania? A od kiedy je publikujesz?
-Opowiadania piszę od jakiegoś roku, a publikuję je od końca marca. 2. Co jest twoją inspiracją w pisaniu?
-Muzyka, gify, obrazki, sytuacje w życiu codziennym.

 3. Czym dla ciebie jest pisanie?
-Pisanie to dla mnie coś, gdzie mogę wyrazić siebie.

 4. Kogo byś zagrała w HP?
-Bardzo ciężkie pytanie, ale chyba chciałabym zagrać któregoś z profesorów.

 5. Lubisz postać Albusa Dumbledore'a?
-Uwielbiam tę postać, ma w sobie wszystko co cechuje wspaniałego człowieka.

 6. Uważasz, że Hermiona powinna być z Harrym czy z Ronem?
Nie byłabym sobą, gdybym nie odpowiedziała szczerze. Z żadnym z wymienionych, według mnie Miona pasuję do Dracona, ponieważ ich miłość byłaby czymś...

 7. Ulubiony nie kanoniczny paring?
-Dramione, Blinny oraz Harry+Pansy

 8. Kto dla ciebie jest autorytetem? Dlaczego?
-Moim autorytetem jest  Penny Chenery, za to co była zdolna zrobić aby pokazać jak można sobie samej poradzić.

 9. Ulubiona piosenka?
-South Blunt System- Ruch Planet

 10. Ulubiona scena z filmu?
-Pierwsza podróż do przeszłości Gwen z "Czerwień Rubinu"

 11. Książka czy film?
-Książka, a potem dobrej jakości film.

 12. Czy wiążesz jakieś większe plany z pisaniem, np napisanie książki ?
-Raczej nie, ale jeszcze nie wiem.


NOMINUJĘ:
-Favoshi
-Sectumsempra i Morsmordre
-Agaciek DHL
-Dominika K

PYTANIA ODE MNIE:
1. Jakie było pierwsze opowiadanie DRAMIONE prze ciebie przeczytane?
2.Ulubiona część HP?
3.Ulubiony film?
4.Twój ulubiony aktor?
5.Czy wiążesz swoje życie z pisaniem?
6.Ulubiona książka?
7.Skąd czerpiesz inspiracje na bloga?
8.Z kim powinna być Hermiona?
9.Kto jest twoim autorytetem?
10.Ile miałaś/eś lat kiedy przeczytałeś/aś pierwszy raz HP?
11.Lubisz postać Rona?
12.Po której stronie byś stanął/ęła Śmierciożerców czy Zakonu? Dlaczego?

czwartek, 12 czerwca 2014

Rozdział drugi.

Hejcia!
Wiem, że rozdział miał być w niedzielę, ale jakoś nie udało mi się go dokończyć. Ale dziś już go mam więc, zapraszam do czytania. A i mam jeszcze ogromną prośbę: Chciałabym, wiedzieć co sądzicie o moim opowiadaniu: nieważne czy opinie negatywne czy pozytywne, ale po prostu komentujcie.
*Oleńka*
-_-_-


Pukanie obudziło młodego arystokratę, z kojącego snu. Dosyć późno wrócił do domu i wydawało mi się, że zasnął chwilę wcześniej, a już coś go budzi. Musiał być naprawdę zmęczony, ponieważ ubranie nie były jak zwykle starannie poukładane, ale leżały porozrzucane po dębowej podłodze. Zeskoczył z łóżka na biały, puchaty dywan i już po chwili stał przy oknie. Odsłonił szare, grube zasłony wpuszczając do pomieszczenia promienie słoneczne, na parapecie siedziała sowa trzymająca list. Znał sowy używane przez Blais’a oraz Pansy, znał też te, których używała jego rodzina, ale żaden opis nie pasował do sówki siedzącej na jego parapecie. Wpuścił goście do pokoju, a ten zakołował kilka razy pod sufitem i przysiadł na dębowym łóżku. Chłopak wziął od niej list, a ta od razu wyleciała przez otwarte chwilę wcześniej okno. Rozerwał kopertę, wyjmując z niej zgiętą na pół kartkę. Czytał powoli każde słowo, a z każdą przeczytaną linijką jego uśmiech się poszerzał. Był bardzo zadowolony z treści listu, przed jego otrzymaniem bał się, że nikt nie odpowie już następnego dnia taka niespodzianka. Ucieszony tym faktem postanowił odpisać. Sam się sobie dziwił, że aż tak łatwo przyszło mu co ma w nim zawrzeć. Opisał swoje zainteresowania i poprosił rozmówczynię o to samo. Z uśmiechem, starannie zamknął kopertę i podał ją swojemu pupilowi, Edenowi. Ten prawie od razu poleciał za siedzącym do tej chwili ptakiem, który przyniósł list. W tym bardzo dobrym humorze arystokrata zabrał rzeczy i udał się w stronę łazienki.

---

Hermiona od zawsze była rannym ptaszkiem, więc nie powinno was zdziwić, że już o godzinie siódmej trzydzieści czytała książkę. Jej skupienie przerwało przybycie jej najlepszej przyjaciółki Ginervy Weasley. Choć starsza Gryfonka rozstała się z jej bratem, kontakt pomiędzy dziewczynami nie zmalał. Ruda od razu rzuciła się na ogromne, białe łóżko zaścielone czarną, satynową pościelą. Hermiona spojrzała na nią z gotowym pytaniem jednak, zrezygnowała widząc stan przyjaciółki.

-Gin, kochana! Co się stało?-zapytała siadając koło zapłakanej przyjaciółki.

--Harry…-wyjąkała i znowu zaniosła się szlochem.

--Co takiego zrobił Harry?-zapytała zaciekawiona Miona.

Dobrze wiedziała, że Ruda jest szaleńczo zakochana w Wybrańcu i bardzo ją boli to, że ten traktuję ją jak siostrę. Bardzo przeżyła, kiedy pierwszy raz się pocałowali, ale Harry nie chciał żadnej zmiany. Wolał, aby było jak wcześniej i nigdy ten pocałunek nie miał miejsca. Ile to już Granger nasłuchała się o niespełnionej miłości Ginny, a ile to już, Weasley wypłakała chusteczek przez swój stan? Oj, o wiele za dużo!

-On…-urwała Ruda, znowu szlochają, ale tym razem podała szatynce złożoną na pół kartkę, najprawdopodobniej list.

„Cześć, Harry”

Mam nadzieję, że masz czas w piątek i wybierzesz się ze mną do Euphorii. Ostatnio było cudownie i chciałabym to powtórzyć. Mam nadzieję, że się spotkamy.

P.

-O, kurwa!-zaklnęła siarczyście, Hermiona po przeczytaniu listu, który spowodował całe zachowanie Rudej.-Gin, skąd ty to masz?

-To, nie tak…Ja…Mama wysłała mnie do pokoju chłopaków do jakieś doniczki, które były w szafie i aby się do niej dostać musiałam podnieść klatkę Świstoświnki i to tam było.-odpowiedziała dziewczyna ocierając łzy.-Mionka, masz czas wieczorem?

-Mam.-odpowiedziała niepewnie.-Ty chyba nie chcesz zrobić tego, o czym wiem, że myślisz?

-Zgadłaś, ale nie całkiem. Chce to zrobić i ty mi pomożesz.-odzyskała wigor Ruda.-To do dwudziestej.-miała wyjść, kiedy do okna Granger zapukała sowa.

Pani Prefekt była przerażona, jej ryża przyjaciółka doskoczyła do okna jak jakiś tygrys i czytała list. JEJ list. Nie mówiła jej o Dragu, a to mogło być od niego. Zamarła widząc, że Weasley kładzie, a wręcz rzuca list na jej łóżko i wychodzi.

-To tylko, Patkinson.-westchnęła w drzwiach.-Pa!

-Pa.-mruknęła Hermiona do zamkniętych drzwi.

Kochała ją jak siostrę, ale na Merlina, dlaczego była tak głupia i dała jej klucze do swojego własnego mieszkania? Czasem zastanowiła się czy zrobiła dobrze i coraz częściej wydawało jej się, że niestety nie. Tylko jak to odkręcić.-Pomyślała zabierając list i wychodząc z pokoju. Po przejściu progu, kobieta znalazła się w dużym salonie połączonym z kuchnią. Ściany miały szary kolor, a podłoga podobnie jak w sypialnie była lipowa. Centralnym miejscem był ogromny, szklany stół. Gryfona położyła list na stole, a następnie zabrała się za przygotowanie własnoręcznie śniadania. Nie lubiła w prostych czynnościach posługiwać się magią, nie chciała odwyknąć od mugolskiego życia. Po około dziesięciu minutach postawiła na stole swoje śniadanie składające się z jajecznicy i kawy. Jedząc czytała list od panny Patkinson.

„Kochana, Hermiono!”

Miałabyś może chęci ( bo wiem, że czas masz) na wybranie się ze mną dziś o 20 do Euphorii? Za tydzień będziemy już w szkole, a mi udało się załatwić wejściówki. Proszę, możesz zabrać Ginny, jeśli chcesz. Taki babski wieczór.

Całuję, Pansy.

Odłożyła list, obiecując sobie odpowiedź i mimowolnie się uśmiechnęła. Po Wojnie jej relacje z panną Patkinson ociepliły się. Podczas odbudowy Hogwartu zaprzyjaźniła się i utrzymywały stały kontakt. A wracając do treści listu, Pansy trafiła w samo sedno, jakby się zmówiły z Rudą. Dokończyła w pośpiechu śniadanie, gdyż zegar wskazywał godzinę 10:05. Odesłała naczynia do zmywarki, a sama zabrała list i ruszyła do sypialni, usiadła przy biurku, wyciągnęła pergamin i zabrała się za odpowiedź.

Drago, Pansy!

Z chęcią pójdę z tobą do klubu i jak zasugerowałaś wezmę Gin. Spotkajmy się o 20 pod Euphorią.

Ściskam, Miona.

Przeczytała odpowiedź jeszcze raz, po czym włożyła list do koperty i starannie ją zakleiła. Podeszła do małego stoliczka niedaleko okna, na którym w złotej klatce spał spokojnie Liryc. Puknęła delikatnie w drzwiczki, a sowa od razu się obudziła. Spojrzał swoimi czarnymi jak węgielki oczami na właścicielkę i wyleciał z klatki, usadawiając się na ramie łóżka. Hermiona podała mu list, otworzyła okno powiedziała adres.

Nie czekając na powrót pupila podeszła do ogromnej białej szafy i wyciągnęła z niej swój ulubiony zestaw do biegania. Ciemno różowe spodenki do kolon i szara bluzka z krótkim rękawkiem. Szybko przebrała się, wcisnęła na nogi adidasy, a włosy splątała w luźnego koka. Zamknęła mieszkanie, a klucze sowim zwyczajem zostawiła u pani Androgeny, mieszkającej naprzeciw niej z małym wnuczkiem o imieniu Ted. Zbiegła z szóstego piętra i potruchtała do znajdującego się jakieś 300 metrów dalej parku. Po około godzinie walki z owadami, to znaczy biegania przysiadła na ławce gdzie miała doskonały widok na główną bramę parku. Była ona ogromna, wykonana z jakiegoś metalu brama zdobiona wieloma żłobieniami. Były tam wionrośla, były też wilki oraz elfy. Hermiona uwielbiała na nią patrzeć, ponieważ ozdoby wyglądały na żywe. Po chwili poderwała się z ławki i wybiegła z parku. Przebiegła kawałek mijając wiele, malutkich ale całkiem przytulnych kawiarek i restauracji. Weszła do jednej z gastronomi i usiadła przy stoliczku niedaleko wejścia na zaplecze. Po chwili podeszła do niej właścicielka. Starsza pani w prostych, siwych włosach, nierozstająca się z uśmiechem na twarzy. Nie podawała jej menu, ponieważ, od kiedy Hermiona zamieszkała na swoim była częstym gościem pani Evie i za każdym razem dostawała coś specjalnego. Po chwili czekania pani Evie przyniosła jej talerz z obiadem, na którym widniały ziemniaki, trzy rodzaje surówek oraz skrzydełka w miodzie. Hermiona zabrała się za jedzenie, po czym zapłaciła, chwilę porozmawiała, z właścielką  i spacerkiem wróciła do domu. Odebrała od sąsiadki klucze i otworzyła mieszkanie. Od razu pobiegła do szafy po czy skierowała swoje kroki do łazienki. Kiedy przechodziła przez salon usłyszała pukanie do okna, charakterystyczne oczywiście dla sowiej poczty. Zostawiła ubranie na skórzanej kanapie i wpuściła przybysza. Podała sowie herbatnika i odebrała list. Wypuściła listonosza przez okno i opadła na sofę. Otworzyła kopertę, wyjęła z niej kartkę zapisaną starannym pismem

„Droga Little”

Jak już pewnie wiesz mam 18 lat i jestem czarodziejem. Interesuję się quiditchem oraz mugolskim kinem. Od urodzenia mieszkam w Londynie, jestem jedynakiem, a sowa, którą wysłałem ten list to Eden. Teraz ty opowiedz coś o sobie.

xXxX

Drag

Hermiona poukładała sobie wszystkie informacje wynikające z listu i doszła do wniosku, że Drag, kimkolwiek by był jest inteligentny i mogą mieć wiele wspólnych tematów. Wstała i zabrała swoje rzeczy, jednak zauważyła wskazówki na zegarze wskazujące godzinę siedemnastą trzydzieści. Miała tylko dwie i pół godziny na przygotowanie do imprezy z Pan i Gin. Zostawiła wzięte wcześniej ubrania i pobiegła na łeb na szyję do sypialnie. Za pomocą czarów ściągnęła z najwyższej półki czarne szpilki od Jimmy’ego Choo, które dostała od rodziców na 17 urodziny. Położyła je na biurku, a po chwili dołączył do nich czarna sukienka do połowy ud z ogromnym wycięciem na plecach oraz żółta kopertówka i neonowe dodatki. Z całym zestawem ruszyła do łazienki, a wziąć gorący prysznic. Kiedy odpoczęła pod ciepłą wodą, wyszła i osuszyła się puszystym ręcznikiem. Ubrała wybrane ubrania i wróciła do pokoju, aby zrobić makijaż. Kiedy skończyła, miała do spotkania jeszcze 30 minut. Postanowiła odpisać Dragowi.

„Dragu!”

Ty też penie wiesz, że mam 18 lat i jestem czarodziejką. Interesuję się podobnie jak ty mugolskim kinem oraz jazdą konną. Mieszkam od urodzenia w Londynie, i podobnie jak ty jestem jedynaczką. Mam własne mieszkanie i po wakacjach wracam, aby dokończyć naukę. A ty skończyłeś już szkołę?

Little.

Uśmiechnęła się i odłożyła list, obiecują sobie, że wyśle go rano. Za pomocą zaklęć uczesała swoje włosy i teleportowała się pod Euphorię. Ponad tłumem próbowała zauważyć swoje przyjaciółki, jednak ich nigdzie nie było. Tłum był coraz większy i coraz szybciej lgnął ku wejściu, ciągnąc za sobą pannę Granger. Jak na złość miała wysokie szpilki i po chwili straciła równowagę. Jednak na chwilę przed upadkiem złapały ją silne ręce. Podniosła wzrok, a jej czekoladowe oczy spotkały się z oczami koloru…