Oto jest!
Pierwszy raz zapisałam cały rozdział w zeszycie! Dziś miałam wenę i dodaję. Mam nadzieję, że się spodoba! Komentujcie! Zapraszam, na blog mojej przyjaciółki Eli www.love-forgives-he-forgets.blogspot.com Zapraszam!
P.S.Co do rozdziału na dramione-przepraszam to będzie ok.20 lipca
Enjoy! :)
***
Podniosła wzrok, a jej czekoladowe oczy spotkały się z oczami koloru zielonego.
-Harry!-krzyknęła szatynka i zerwała się na równe nogi.-Co ty tu robisz?-zapytała po przywitaniu się z przyjacielem.
-Przyszedłem na imprezę? Tu jest przecież klub.-tłumaczył się pocierając skronie w geście zdenerwowania.
Hermiona była taka podekscytowana swoim babskim wieczorem, nie zauważyła nastroju chłopaka.
-To cudownie!-powiedziała ciągnąc Potter'a ku wejściu.-Ja umówiłam się z Ginny i Pansy. Może do nas dołączysz?-trajkotała jak najęta, póki nie stanęli przy wejściu.-Cholera, muszę czekać na dziewczyny, bo Pan ma nasze wejściówki.
-Herm, mam pewien pomysł. Może ja już wejdę i zajmę nam miejsce, a wy jak już wejdziecie to do mnie dołączycie?-zapytał potulnym głosem Harry.
Kobieta zastanowiła się nad propozycją przyjaciela. Z jednej strony, jeśli wejdzie to będą miały zapewnione miejsce siedzące, ale z drugiej strony on zostawi ją tu samą, samiusieńką, samą przed najbardziej obleganym barem w Londynie. Podczas jej przymyśleń, czarnowłosy wpatrywał się w nią takim wzrokiem, ze postanowiła się zgodzić.
-Zgoda. Spotkajmy się w środku.-powiedziała kiwając twierdząco głową.
-To, do zobaczenia.-cmoknął ją w policzek i zniknął w tłumie kłębiącym się przy wejściu.
Hermiona poprawiła swoją sukienkę, przeczesała ręką włosy i wypatrywała ponad tłumem dziewczyn. Pogoda lekko się załamała, zawiał wiatr sprawiający, że na odsłoniętych ramionach Gryfonki pojawiła się gęsia skórka. Zaczęłaby się pewnie trząść z zimna, ale z tłumu wyłoniły się dobrze jej znajome postacie. Jedna ubrana w różową sukienkę na naramkach z odsłoniętymi placami i czarne mega wysokie szpilki, swoje włosy upięła w kucyka. Była to oczywiście Ślizgonka, Pansy Parkinson. Drugą osóbką była rudowłosa, bo jakże by inaczej Ginevra Molly Wealsey. Ubrana w czarne spodenki i białą bluzkę, która eksponowała jej dekolt, przyciągała spojrzenia mężczyzn. Jej długie do pasa rude włosy, zostawiła rozpuszczone.
-Wyglądacie cudownie.-wydusiła szatynka patrząc na przyjaciółki.
-Ty również.-odpoarły chórem.
-Gotowe na imprezkę?-zapytała Pan, prowadząc koleżanki do wejścia.
Podała dobrze zbudowanemu, blondwłosemu ochroniarzowi trzy rażąco zielone wejściówki i gestem zaprosiła koleżanki do wejścia. Weszły do ciemnego korytarza oświetlonego za pomocą kilku białym lampką. Już w tym miejscu widać, że opinia najlepszego klubu w Londynie, nie jest zmyślona.
-Harry, obiecał zająć nam stolik.-poinformowała szatynka.
-Harry tu jest?/Harry tu jest!-powiedziały obie, jednak Pansy lekko się zarumieniła, co tym razem nie uszło uwadze panny Granger.
Pansy na wspomnienie o Harry'm rumieni się, a on na wspomnienie o niej też dziwnie się zachowuje.Ciekawe!-pomyślała, kiedy wchodziły do głównej części klubu. Całość podzielona była na trzy strefy. Na prawo od wejścia znajdował się spory bar oraz kilka stolików z miejscami stojącymi. Na wprost dziewczyn znajdował się wielki lśniący parkiet, na którego środku miał swoje miejsce DJ. Na lewo od wejścia, na podwyższeniu dało się zauważyć stoliki z kanapami obitymi czarną skórą. Właśnie przy jednej z takich kanap, czekał na nie Harry. Pierwsza zauważyła go Ginny i pognała do niego jak na skrzydłach. Po chwili cała czwórka siedziała przy stole, skąd mieli całkiem dobry widok na parkiet i tańczących ludzi.
-Idę do baru. Co chcecie?
-Whiskey.-odparła Ginny
-Dla mnie również.-powiedzała Pan
-Mi wystarczy lampka wina.-uśmiechnęła się Miona.
Chwilę później do stolika wrócił Potter niosąc zamówienia kobiet. Rozmawiali, śmiali się, pili. Po pięciu kolejkach Whiskey do ich stolika przyszli koledzy Pansy.
-Pan i Gryfoni.-usłyszeli ironiczny ton Dracona Malfoy'a
-Smoczuś, jak zawsze uroczy.-Mruknęła panna Parkinson.-Mam dziś doskonały humor i nie waż mi go psuć, więc jeśli chcesz naśmiewać się z moich przyjaciół to spadaj.
-Dobra, będziemy grzeczni.-powiedział Diabeł, siadając obok Rudej, a za jego przykładem poszedł Smok.
-Może zatańczymy?-zapytał Pansy, Harry.
-Chętnie.-odpowiedziała, wstając z kanap, a razem z Potter'em udać się na parkiet.
-Idę do baru, chcecie coś?-pytanie Bleis'a pozostało bez echa.
Draco? Herm? Ruda?-zapytał jeszcze raz.
-Nie, dzięki.-odpowiedzieli w tym samym momencie Smok i Miona, na co ona zarumieniła się.
-Idę do toalety.-powiedziała Ginny i zostawiła ich przy stoliku.
-Granger? Jesteś prefektem?-zagadnął Draco.
-Tak, a co?-warknęła Miona.
-Nic, a poza tym złość piękności szkodzi. Powiedz Blais'owi, że wraca sam.-uśmiechnął się i podszedł do długonogiej blondynki stojącej przy barze. W sumie pogodzili się, ze względu na Pan, ale wiedziała, że teraz ich kłótnie będą dla rozrywki.
*wspomnienie*
Siedziała na błoniach i odpoczywała po katalogowaniu ksiąg w bibliotece. Przymknęła oczy i zwróciła twarz ku słońcu. Nagle coś, lub ktoś odciął ją od ciepłych promieni.
-Ej! Co jest?-zapytała otwierając, przed którymi ukazał się blondwłosy arystokrata.-Czego chcesz?-warknęła.
Złość piękności szkodzi. Spokojnie Granger.-powiedział z zawadiackim uśmiechem.-Przychodzę z pokojowym nastawieniem.-usiadł obok niej i wyciągnął z kieszeni pudełko landrynek.
Patrzyła na niego jak na wariata. Czy to, na pewno był ten nadęty arystokrata? Może go podmienili? Przecież on nigdy by z własnej, nieprzymuszonej woli nie siedziałby obok szlamy.-myślała przyglądając się chłopakowi.
-Co się patrzysz?-zapytał głupio.-Pomyślałem, że skoro oboje przyjaźnimy się z Pansy to może...-urwał patrząc na jej jeszcze bardziej zdziwioną minę.-Może powinniśmy spróbować się tolerować? Co ty na to?
-Pan, cię przysłała?-zapytała, sądząc, że to jednym logiczna wersja.
-Ona, o tym nie wie.-odparł lodowatym tonem.-Zgoda?
-Zgoda. Dla Pansy.-powiedziała, zabierając mu landrynkę i podnosząc się z ziemi.
-Ale kłócimy się dalej?-zapytał z nadzieją.
-Nie prosiłeś o przyjaźń, więc tak wredna tchórzofredko.-powiedziała i udała się w stronę zamku
*koniec*
-Taa...-powiedziała przypominając sobie okoliczności ich pogodzenia.
-Gdzie masz Smoka?-usłyszała głos Blais, siadającego naprzeciw niej.
Pokazała mu ruchem głowy stronę, w którą odszedł Smok. Przypatrywała się dłuższą chwilę i dostrzegła go, był przyklejony do tej blondynki. Odwróciła wzrok i napotkała rozbawiony wzrok Diabła. Spojrzała na niego pytająco, a ten tylko wzruszył ramionami i wskazał głową kierunek. Spojrzała tam i zobaczyła dwójkę ciemnowłosych ludzi zajętych "sobą".
-Czy to?-zapytała Zabini'ego.
-Miłość nie wybiera.-powiedział, na co ona wybuchnęła śmiechem.
Blais był pierwszą osobą ze Slytherin'u, z którą Hermiona miała dobry relacje. Chodził razem z nią na rumy, i często spotykała go w bibliotece. Musiała przyznać, że był naprawdę ciekawym rozmówcą i zabawnym chłopakiem. Dał się lubić. Kiedy przestala się śmiać do ich stolika podeszła Gin. Usiadła obok Hermiony i mierzyła Blais'a złowrogim spojrzeniem. Po piętnastu minutach wrócili Harry i Pansy, cali czerwoni i wyczerpani.
-Ja wracam do domu.-powiedziała do Gin i pożegnała się z każdy, po czym wyszła z klubu i teleportowała się z cichym trzaskiem, wprost do swojego domu.
***
-Kocie...obudź się.-takie słowa obudziły Dracon'a ze snu.
Otworzył oczy i zobaczył nad sobą blondynkę, z którą spędził noc. Dziewczyna nachyliła się musnęła jego wargi wyszeptała coś w stylu "było cudownie" i wyszła zamykając cicho drzwi. Zamknął ponownie oczy, licząc na drogocenny sen jednak drzwi jego pokoju znów się otworzyły. Uchylił powiekę i od razu usiadł na łóżku. W jego pokoju była jego matka Narcyza Malfoy, przepraszam Black. Po wojnie rozwiodła się z mężem, który został skazany na dożywocie i wróciła do rodowego nazwiska.
-Dracon'ie musimy porozmawiać.-Mówiąc to podeszła do barku i za pomocą zaklęcia wylała cała Ognistą i inne trunki, nie zwracając uwagi na sprzeciw syna, kontynułowała.-Rozumiem, że jesteś młody, ale nie możesz mieć, co noc innej partnerki.Pamiętasz jak Ci mówiłam, że kobiety się szanuje?
-Pamiętam, ale one same chcę.-bronił się Malfoy
-To w takim przypadku, ty, jako gentelman powinieneś odmówić. I szanować je za nie same. Zrozumiano> Mam nadzieję, możesz dalej tak postępować, ale wtedy w tym domu Ognistej nie będziesz miał.-ruszyła w stronę drzwi, ale zanim wyszła rzuciła jeszcze słodko.-Za 10 minut śniadanie, synu.-zamknęła stanowczo drzwi.
Wiedział, że z matką nie należy dyskutować, ale ona wylała jego Ognistą. Jak ona mogła? No jak?
Zwlekł się z łóżka, powlekł się do szafy, wyciągnął ubrania i skierował swe kroki do łazienki. Po około 10 minutach był już w jadalni na śniadaniu.
-Co zamierzasz dziś robić?-zapytała go matka.
-Nie wiem jeszcze, chyba odwiedzę Mental'a, wyjeżdżam do szkoły, więc chce się nim nacieszyć.-powiedział i w ciszy oboje jedli śniadanie.
***
Budzik obudził Hermionę Granger, wyłączyła go, wstała z łóżka, sprawdziła pocztę, licząc na list od Draga, jednak nic nie dostała. Zabrała ubrania i poszła do łazienki. Przed ubraniem, namydliła się czekoladowym żelem pod prysznic i umyła włosy. Po tych wszystkich czynnościach związała swoje wcześniej suszone włosy w niską kitkę i ruszyła do kuchni. Szybko zjadła kanapki i popiła kawę. Wróciła jeszcze do sypialni, zabrała toczek i teleportowała się pod Londyn.
Weszła do dużej stajni w kolorze beżu i skierowała swe kroki do biura właścielki.Przywitała się z nią i wyprowadziła swojego konia 10-letniego, wałacha rasy Furioso. Przeczesała czarną jak heban sierść Archer'a i wyczyściła kopyta.
-O, Mental! Twój pan idzie.-powiedziała właścicielka dobytku, pani Jemma do konie czystej krowi arabskiej o siwym umaszczeniu.
-Nigdy nie poznałam go, ale konia ma pięknego.-uśmiechnęła się Hermiona i pogłaskała Mental'a po siwym pysku.
Odwróciła głowę, aby zobaczyć, kto jest właścicielem tego pięknego stworzenia, jednak, kiedy jej spojrzenie skrzyżowało się z oczami mężczyzny z ich piersi w tym samym czasie padło jedno słowo:
-TY?!
Super !
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
Cudowne :) Opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe :D czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuń